Margao – Hubli – Majsur
Musiałem przeziębić się od klimy. Znowu gorączka. To wszystko chyba przez nieporozumienie. Iza myślała że jestem tak zgrzany temperaturą i chłodziła cały wczorajszy wieczór klimą. A ja myślałem że to jej jest ciepło i nic nie mówiłem że trochę przesada z tym chłodzeniem. Wiało mi przez plecy – niby przyjemnie ale efekt nie dał na siebie długo czekać.
Nie mieliśmy precyzyjnego planu gdzie pojechać dalej. Jest tu lokalny sezon i kupienie ciekawych biletów było trudne. Najłatwiej było dojechać do Hubli, które jest węzłem kolejowym. Natomiast z Hubli to już nie wiadoma. Szukaliśmy gdzie tu można pojechać w ciekawe miejsce i wstępnie padło na Hospet skąd blisko jest do zabytkowego Hampi w którym byliśmy na pierwszej wyprawie. Niestety na przesiadkę było tylko 10 minut i nie wyglądało to dobrze.Okazało się, że z Hubli można przejechać do Majsuru. Wprawdzie pociąg był dopiero o godzinie 21:15 ale dzięki temu podróż będzie w nocy i planowy przyjazd jest na 7:00 a w Hubli przechowamy się jakoś.
Z hotelu jest blisko do dworca. W zasadzie dworzec jest przy tej samej ulicy. Do przejścia jakieś 700m. Pociąg jest o 7:50 więc i tak musimy wstać dość wcześnie. Idziemy wzdłuż szpitala a potem prowizorycznych namiotów z beleczego. W ogóle okolice dworca wyglądają biednie choć palmowo i zielono. Pociąg ma małe opóźnienie więc rozsiadamy się na dworcu nieopodal ogólno dostępnego zestawu ładowniczego do komórek w stylu indyjskim. Zabawne że zupełnie za darmo można sobie coś tu naładować co u nas zupełnie nie jest jeszcze standardem. Pod schodami wiaduktu przez który musieliśmy przejść jest chyba prowizoryczna noclegownia.
W Hubli jesteśmy ok 13. Nie ma planu więc idziemy się po prostu przejść. Miasto jak miasto. Z braku planu szukamy Cafe Coffee Day, który okazuje się dość blisko. Dekujemy się tam przy kawie i kanapkach na kilka godzin.
Całość podróży do Majsuru to dokładnie 1124 rupie.